Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Najbardziej jednak zajmowali go ci, których tu stale zastawał, gdy przychodził, i zostawiał, wychodząc. Zdawali się do tych krzeseł i kanapek przyrośli, dziwne grzyby kawiarniane, patrzące na świat i słońce przez szyby okopcone, niezdolni już do żywszego ruchu, uniesień i zachwytów, dogorywający w tym zakątku ciepłym i przytulnym, starcy. Zajmowali go najbardziej, bo on właśnie tę samą starość czuł już w kościach, nerwach i muskułach, choć wielki jego umysł uczuciu się temu nie poddawał. Przeciwnie, buntował się, badał, szukał, wytoczył wojnę starości.
Zwalczyć starość stało się celem życia jego. Bo dlaczego nie możnaby jej zwalczyć tak, jak tylu innych chorób strasznych, uważanych przedtem za nieuleczalne? Wszak wiekopomne odkrycia Pasteura otworzyły zupełnie nowe widnokręgi, utorowały drogi nieznane nauce lekarskiej?
Wszak uczeni niepospolici wszystkich wieków nie wahali się dotykać tego zagadnienia, a choć nie osiągnęli celu, to nie dowód jeszcze, aby nie było istotnie sposobu zapobiedz zamieraniu tkanek, zwapnianiu się arterji, osłabieniu serca, słowem, tym wszystkim objawom fizjologicznym, które znamy pod nazwą starości — niedołęstwa życia, chylenia się ku grobowi?
To „dlaczego?“ — buntownicze, zacięte, któremu świat cały postęp zawdzięcza, ogarniało i jego mózg potężny, doprowadzało go do dedukcji wspaniałych, które już nieraz wywoływały podziw w kołach naukowych.
Całą wiedzę ogromną, czas i wysiłki poświęcił zupełnie zadaniu zwalczenia starości.