Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

wprost swą miłością. Unoszony krewkością młodzieńczą, poddawał się tym słodkim sam na sam, nie mogąc oprzeć się ich urokowi. Nie tylko więc niechętnie myślał o ich przerwaniu, ale ponadto bał się urazić kobietę, która wyniosła i dumna względem innych, stawała się potulna i rozmarzona przy jego boku. W księżnej jednak odzyskana młodość, rozogniwszy serce, obudziła także inne, zupełnie kobiece pragnienie. Gdy bowiem zwierciadło stwierdzało jej codziennie coraz wymowniej cud, dokonany przez Bohusza, ogarniała ją chęć coraz uporczywsza ukazania tej postaci wspaniałego motyla, wyklutego ze starego, zbutwiałego kokona, oczom „towarzystwa“, wyobrażając już sobie jego osłupienie. Może wreszcie ukryta chęć dokuczenia spadkobiercom, czyhającym na jej majątek, odgrywała w tem również pewną rolę, dość, że pomimo całego uroku spotkań z ukochanym na zamku leśnickim lub w cichym jego dworku, sama wspomniała mu pewnego dnia nieśmiało o zamiarze wyjazdu do stolicy, śledząc z zaniepokojeniem, jakie to sprawi na nim wrażenie.
A właśnie tak się zdarzyło, że przeglądając dnia tego korespondencję, nadsyłaną przez Martę, znalazł, między innemi, znów depeszę naglącą jednego z największych londyńskich domów bankowych z zapytaniem, kiedy można zastać go w domu? Już dwie takie depesze nadeszły w ciągu ostatnich paru tygodni, zwlekał jednak z dnia na dzień z odpowiedzią na nie, choć przeczuwał, że chodzi tu o sfinansowanie jego wynalazku i doczekał się w końcu trzeciej.
W odpowiedzi na nieśmiałą propozycję księżny, podał jej otrzymany właśnie telegram.