wiadanie Dziutki i przesłać dziennikowi swemu depeszą sensacyjną. Dopiero wówczas w mieście zawrzało, a Dziutka triumfowała.
Tego samego dnia, a była to data, oznaczona w depeszy, punktualnie o godzinie 10 zrana, rozległ się dzwonek w przedpokoju mieszkania Bohuszowego i Marta przyszła donieść, że „jakieś francuzy“ chcą się widzieć z profesorem. Bohusz rzucił okiem na podane sobie karty wizytowe i przeczytał:
„John James with The Northwestern Bank of London”.
„C. B. Mitchell, Managing Director of The Union Bank of New York”.
„Pierre Legrand, Banque Internationale de Commerce à Paris”.
— Prawdziwie międzynarodowe towarzystwo — szepnął i wyszedł do oczekujących gości.
— Bardzo przepraszam panów — rzekł po francusku, wchodząc do pracowni — że nie odpowiedziałem zaraz na depeszę, ale nie mogłem być wcześniej w stolicy.
— Czy istotnie — odparł na to również po francusku, ale silnym akcentem angielskim, jeden z trójcy, wysoki, smukły mężczyzna o twarzy energicznej i o wzroku zimnym a uporczywym — czy istotnie mamy przed sobą profesora Jana Bohus-z?
— Tak jest!
— Wynalazcę eliksiru młodości?
— Tak, panie!
— Lat siedemdziesiąt dwa?
— Skończonych.
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.