— Nawet skończonych. Bardzo dobrze. Odmłodzonego własnem lekarstwem?
— Jak pan widzi! — roześmiał się Bohusz, zabawiony tem badaniem.
— Z czego się pan śmieje? — spytał zimno anglik.
— Bo uważam badanie to za zabawne. Czem mogę służyć panom?
— Przepraszam — przerwał nieubłagany inkwizytor, ze spokojem kamiennym — czy ten sam, który odmłodził sędziego Tr-zaska i, jak się dzisiaj dowiadujemy, księżnę Bas-ztanska?
— Zajęty właśnie kuracją księżny w jej zamku, nie odpowiadałem panom na depeszę.
— Zgadza się to z informacjami naszemi. A zatem, mając już pewność, że rozmawiamy istotnie z wielkim wynalazcą eliksiru młodości, mam zaszczyt oświadczyć panu profesorowi, że ja w imieniu banku londyńskiego Northwestern, tudzież przyjaciele moi: pan C. B. Mitchell w imieniu banku nowojorskiego Union i pan Pierre Legrand w imieniu Banque Internationale de Commerce à Paris — przybyliśmy zaproponować panu profesorowi kupno jego wynalazku, o ile okazałby się tak skuteczny, jak głoszą, na warunkach następujących:
„Odstąpi nam pan profesor wyłączne prawo wyrobu i sprzedaży swego eliksiru za sumę miljona funtów sterlingów i dziesięć procent czystego zysku syndykatu, przez nas utworzonego“...
Bohuszowi zabiło mocno serce, gdy usłyszał wymienioną sumę tak olbrzymią. Bo choć znał wartość swego wynalazku, to jednak, nie zajmując się nigdy
Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.