Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

Być znów młodym! Zwalczyć rozkładowe działanie wieku, przygniatającego barki, zabić starość, posiadać znów energję, sprężystość, radość życia — młodość przy doświadczeniu, nabytem z wiekiem!
Co za perspektywa niebotyczna!
Ot i teraz wzrok jego zmęczony, prześlizgując się po klientach kawiarni, zawadził o framugę białą, gdzie przed stolikiem marmurowym zasiadła na kanapce para młoda.
On, typowy młodzik miejski, wybladły od nocy niedospanych, zwiędły już nieco od uciech tandetnych, ale z uśmiechem na ustach i w oczach szyderczych urwisa — ona, prześliczna, zgrabna dziewczyna, o oczach ciemnych i włosach złocistych, które, wymykając się z pod zgrabnego kapelusika, zdawały się otaczać aureolą pyłu świetlanego jej twarzyczkę o cerze atłasowej.
Wpatrzona w swego towarzysza, rozchylała co chwila w śmiechu serdecznym usta różowe, ukazując dwa szeregi ząbków równych i białych, jak mleko.
Nagle, jak to się często zdarza, uczuła bezwiednie wzrok w siebie utkwiony i zwróciła główkę ku wtulonemu w kącik uczonemu.
Przez chwilę patrzała w oczy jego wpatrzone w nią uporczywie, poczem odwróciła się obojętnie.
Bo czem był dla niej, rwącej się do życia i do użycia, ten jegomość o oczach zapadłych, twarzy pomarszczonej i zaroście siwym, przygarbiony do ziemi i życiem zmęczony?
Prof. Bohusz odczuł to spojrzenie i dotknęło go ono, gdyż dziewczę podobało mu się bardzo, zda-