Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

— Taką widzę księżną dzisiaj przed sobą!
Księżna nie zapomniała o tym wykrzykniku, kojarzącym się z tak słodkiem wspomnieniem pierwszego pocałunku odrodzonej młodości i wiedziona kokieterją kobiecą, jak również pragnieniem zadokumentowania tego, co mogło zdawać się nieprawdopodobieństwem, zabrała z sobą portret do stolicy i kazała zawiesić go w Białej sali pałacu.
Przyglądano się więc temu arcydziełu, gdy nareszcie otworzyły się drzwi apartamentów wewnętrznych i ukazała się w nich wyniosła postać olśniewającej pięknością brunetki, o wysoko uczesanych włosach kruczych, przetkanych sznurem pereł, okręcającym też kilkakrotnie pełną, wysmukłą szyję i opadającym na falujące wzruszeniem piersi, odbijające się plamą kremową na wyciętej, czarnej sukni starodawnego fasonu. W złożonych, jakby wykutych przez rzeźbiarza, obnażonych białych rękach widniał długi koronkowy wachlarz.
Mimowoli oczy wszystkich zebranych przebiegły z postaci tej na obraz i rozległ się szept powszechny:
— Żywy portret!
Ale większość zebranych, nie wiedząc, kogo portret przedstawia, nie poznała księżny w postaci, stojącej obecnie pod obrazem, a tak niepodobnej w niczem do tej pretensjonalnej, śmiesznej „Starej Baszty“, znanej przez całe miasto. Znający zaś portret, nie chcieli wprost wierzyć oczom. Pomimo bowiem wszystko, co już głosiła fama po mieście, to, co ujrzeli, przewyższyło wszelkie ich oczekiwania. Nie chciało