Strona:Eliksir prof. Bohusza.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

dakcyjny „Wiadomości“, notujący dotychczas ukradkiem w karneciku różne szczegóły zebrania, oderwał nagle ołówek od papieru i nadstawił uszu.
— Co za sensacja! — szepnął, schował karnet i wymknął się po angielsku, spiesząc do redakcji.
Niebawem zaczęli się rozchodzić też inni goście, pragnąc podzielić się w kółkach rodzinnych, teatrach i na zebraniach tego jeszcze wieczora niezwykłemi wrażeniami.
— Musimy zaraz jechać do Paryża! — rzekła, wychodząc, apoplektyczna hrabina Róża do małżonka.
— Chyba nie dzisiaj jeszcze! — zawołał przerażony hrabia.
Ganache! — wycedziła zirytowana, siadając do karety.
Żegnając się z księżną, Bohusz usłyszał z poza jej wachlarza słowa ciche, jak szelest rosy, opadającej z liści:
— Jutro, o szóstej, u ciebie.


∗                  ∗

Nazajutrz wyrywano sobie wydanie poranne „Wiadomości“, zawierało bowiem trzy szpaltowy artykuł o wczorajszem przyjęciu u księżny Niny.
Veni, vidi, vici — zaczynał się ów pamiętny artykuł — pisał Cezar do senatu rzymskiego, zwyciężywszy króla Pontu. I my pod takiem wrażeniem opuszczaliśmy wczoraj gościnne salony księżny Adamowej Basztańskiej“...
Wprawdzie z dalszego ciągu artykułu nie sposób było domyśleć się, kto właściwie na tem zebraniu