głową stał u bramy wyciągniętym ramieniem wnętrze zagrody ukazując.
— Proszę wejść, bardzo proszę wejść i spocząć. Stryj będzie bardzo kontenty i siestry zaraz zawołam... proszę, bardzo proszę...
Nieśmiałość jego zniknęła bez śladu. Na swoich śmieciach puszył się trochę i dumniał, grzeczną przy tym gościnność okazać pragnąc.
Zagroda była dość obszerną. Płot z niewysokich i gładko ociosanych desek zrobiony obejmował dobry mórg ziemi, na której z zielonej jak szmaragd łąki wyrastała setka młodych, przed kilku laty zaledwie zasadzonych grusz, śliw i jabłoni. Gdzieniegdzie te wysmukłe i z widoczną starannością piastowane płonki osypane już były zawiązkami owoców, a tu i ówdzie pomiędzy nimi stare wiśnie stały, całe w potopie czerwonych jagód. Środkiem ogrodu koła wyżłobiły na trawie dość szeroką drogę i gęsto zasiała się na niej biała dzięcielina. Za owocowymi drzewami ze dwadzieścia ulów na błękitno pomalowanych do połowy kryło się w łanie biało i różowo kwitnącego maku, zza którego wystrzeliwały malwy obrosłe płaskim i różnobarwnym kwiatem i ukazywała się gęstwina melisy, bladej na tle ciemnozielonych, wysokich i rozczochranych konopi. Dalej nisko na zagonach rosły lub wiły się warzywa, żółte słoneczniki wzbijały się nad delikatnym lasem białego kminku; tu i ówdzie pod grzędami wyrastały czerwone gaszty i rozpierały się rozłożyste krzaki wieczorników. Stuletnia może sapieżanka gałęzie swe, już bezpłodne, ale nieprzeniknioną gęszczą listowia okryte, kładła na oknach i ścianie domu, którego okiennice i narożniki na biało pomalowane wesoło zza niej wyglądały. Dom, w samej głębi tej sporej przestrzeni stojący, niski był, szary, słomą pokryty, z jednym kominem i słomianą strzechą. Do ogrodu stał boczną ścianą, w której świeciły dwa spore okna, a mały ganek z zębiasto wyrzeźbionym okapem i niskie drzwi do wyjścia miał
Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom I.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.