Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/015

Ta strona została uwierzytelniona.

matka jej nie uciekła. Kirłowa na ziemi przysiadła i spełniać zaczęła robotę Penelopy, czyli związywanie u trzewików tasiemek, które były przyczyną upadku.
— Żebyś bo ty, Broniu, choć na moment gdziekolwiek przysiadła...
Dziecko zaśmiało się na całą kuchnię, a potem niespodzianie, z zadziwiającą logiką swej sześcioletniej, rozczochranej główki odpowiedziało:
— Kiedyż ja, mamo, jeść chcę!
— Masz tobie! — wstając stęknęła Kirłowa — godzinę temu przecież obiad jadłaś...
Dziewczynka tym razem ramiona swe w grubych rękawach tołubka szeroko rozłożyła i bardzo poważnie usprawiedliwiła się:
— Kiedyż ja jeść chcę!
Kirłowa z szafy wyjęła bochen razowego chleba, odkroiła zeń kawał spory, miodem posmarowała i małej podała. Ząbki jak perełki drobne i białe zatopiły się chciwie w czarnym i osłodzonym chlebie macierzyńskim, ale właścicielka ich głośno przeżuwając i różowe policzki miodem sobie osmarowując niemniej wytrwale niż wprzódy przy tołubku, tuż przy matczynym tołubku dreptała, a tasiemki jej trzewików znowu rozwiązane i wijące się w różne esy ciągnęły się za nią po ziemi. Jak tam przecież było, to było z córkami, ale co robią chłopcy, mianowicie młodszy Boleś, którego w bawialnym pokoju co dzień na parę godzin na klucz zamykała, aby już od książki odejść nie mógł. Starszy, Staś, pewno tam z chłopskimi dziećmi po łące czy drodze hasa i powróci z czołem pełnym guzów. Ale jemu więcej wolno, bo z promocją do czwartej klasy na wakacje przyjechał. Boleś zaś dwa lata już w drugiej klasie przesiedział i jeszcze promocji nie dostał. Zlękła się była tego ogromnie. Na rok trzeci w tej samej klasie pozostać nie wolno. Pójdzie precz ze szkoły, i co ona z nim potem zrobi? Pojechała do miasta i wyprosiła, wy-