dy, tylko przyzwyczajenia... Pracować nie lubi, bez towarzystwa i rozrywek żyć nie może... Gdybyś wiedział wszystko: jak go wychowywali i jak pierwszą młodość swoją przebył, sam byś przyznał, że są to tylko przyzwyczajenia... Ojciec jego mając ten tylko folwarczek trzymał się wiecznie pańskich klamek, od komina do komina jeździł i syna z sobą woził. W szkołach trzy klasy tylko skończył i zaraz za skończonego obywatela uchodzić zaczął. Potem, kiedy ożenił się ze mną i moim posażkiem długi opłacił, ja sama starałam się wyręczać go we wszystkim i kłopoty od niego usuwać... Tak już przywykł... ale z tymi przyzwyczajeniami jakżeby on mógł tak wielkiej pracy podołać? Podjąłby się może, ale wiem, że nic by dobrego z tego nie wynikło... Nie chcę! Wolę już tak, jak jest! Proszę cię na wszystko, abyś jemu o tym projekcie nigdy nie wspominał i sam o nim nie myślał. Proszę...
Różyc wpatrywał się w nią niby w ciekawe zjawisko.
— Moja droga — zaczął — ty kochasz tego człowieka?
Spojrzała na niego ze zdumieniem.
— Jakże?... — zaczęła. — Poszłam za niego z miłości, nikt mię nie zmuszał, owszem, rodzice sprzeciwiali się, familia odradzała, i paru innym dla niego odmówiłam. Czy ty, kuzynie, wyobrażasz sobie, że my, tak jak wy tam, na waszym wielkim świecie, dwadzieścia razy w życiu kochać i przestawać kochać możemy?
— Dwieście razy! — poprawił.
Ale ona żartobliwej poprawki tej nie słysząc mówiła dalej:
— Nabiera się przecież przyjaźni i przywiązania dla człowieka, z którym choć czas jakiś przeżyło się szczęśliwie. Zresztą, dzieci!... Mój kuzynie, jeżeli ożenisz się kiedy i zostaniesz ojcem, zrozumiesz, jaki to węzeł!
— Z tym wszystkim nie chcesz, abym twemu mężowi powierzył...
— Nie! — żywo zawołała — nie chcę, stanowczo nie chcę,
Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.