tak nowym, uderzającym wyobraźnię, ponętnym. Czemuż nie urodziła się w Egipcie? Byłaby tam najpewniej szczęśliwszą! Zarzuciła nad głową szczupłe ramiona, wzdychała, oczy jej zdawały się rozszerzać, powiększać. Przerwała na chwilę czytanie.
— Jak myślisz, Tereniu? ja bym tam pewno mogła wiele chodzić, ruszać się, żyć, kochać!
— O, tak! — odpowiedziała Teresa — jakże tam ludzie wśród takiej natury i takich widoków gorąco kochać muszą!
I jej blade źrenice w daleki punkt utkwione napełniły się także marzeniem. Stanął przed nimi wysmukły fellah z oliwkową cerą, ognistym wzrokiem i mówił takie rzeczy, które usłyszeć ona pragnęła zawsze i których nigdy nie słyszała. Na świecie już świt błękitny zamieniał się w dzień biały, kiedy Teresa długo i gorąco ucałowawszy panią Emilię odeszła do sąsiedniego pokoiku, w którym sypiała. Ale zaledwie długim czuwaniem zmęczona połknęła parę codziennych pigułek i ułożyła się do snu, zaledwie przed usypiającym jej wzrokiem zjawił się i przemówił do niej ów oliwkowy fellah, zbudziło ją i z łóżka zerwało wołanie pani Emilii. Było ono tak żałosne, że prawie bosa, w narzuconym na prędce szlafroku, wbiegła do sypialni, którą jeszcze księżycowym blaskiem oświecała błękitna lampa. W tym łagodnym blasku pani Emilia wiła się na pościeli w męczarniach silnego ataku nerwów. Dusiła się, śmiała się i razem płakała, obu dłońmi przyciskała serce, które biło tak, że o parę kroków uderzenia jego słyszeć było można. Oprócz tego wszystkiego kaszlała jeszcze i czuła kłócie w piersi. Może to nie był tylko atak nerwowy, ale także skutki przeziębienia i zgryzoty. Przed dwoma bowiem dniami Witold uprosił ją, aby przeszła się z nim po ogrodzie. Wahała się długo, ale usilnym prośbom syna oprzeć się nie mogąc poszła. W czasie przechadzki użalała się przed nim na swoje smutne życie i zapomniała, że już długo chodzi i że rosa padać zaczyna. Przy tym syn nie okazał jej dość współ-
Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.