Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

rubli są bagatelką, o której i mowy pomiędzy nami być nie powinno... Pojmuję dobrze solidarność obywatelską, będącą niejako fundamentem społecznej budowy. Powinniśmy podtrzymywać się wzajem, chociażby z ujmą własną... tak, chociaż-by z uj-mą. Człowiek cywilizowany nie może doświadczyć większej przykrości, jak kiedy mu przychodzi pogwałcić w najmniejszej rzeczy te węzły, te sympatie, te najlepsze chęci, które uczuwa dla swoich bliskich, tak, dla swo-ich blis-kich...
— Procenty płacę regularnie — nieśmiało i cicho przerwał Benedykt.
Mała, siwiejąca głowa na sztywnym karku osadzona uczyniła drugie z rzędu, zaledwie dostrzegalne poruszenie, tym razem twierdzące.
— Regularnie, tak, re-gu-lar-nie. Jesteś, kochany szwagrze, człowiekiem honoru i serca i za prawdziwe szczęście uważam sobie, że ci to przyznać mogę...
— Więc może i nadal... — szepnął Benedykt.
Błyszczące obuwie gościa głośniej trochę skrzypnęło, i była to jedyna oznaka, że czuł się cokolwiek zakłopotanym.
— Nie podobna, kochany panie Benedykcie... Gdyby człowiek mógł zawsze być panem okoliczności, bezwarunkowo miałbym sobie za punkt obywatelskiego honoru, tak, ho-no-ru, a także za miłą powinność pokrewieńską i przyjacielską, uczynić ci i nadal, jak dotąd czyniłem, folgę, ustępstwo, ułatwienie w twoich interesach... tak jak dotąd czyniłem...
— Za co ci, kochany szwagrze, najpokorniej wdzięczny jestem — przerwał znowu Benedykt, a głos jego był istotnie bardzo pokornym. — Dobroć i względność twoja... — ciągnął — ośmiela mię...
Wtem jak jasne motyle pomiędzy nagie ciernie w rozmowę tę wpadły trzy panienki. Trzymając się pod ręce drogę dwom rozmawiającym mężom zabiegły i na paluszkach wstecz przed nimi idąc chórem srebrzystych głosików zaczęły: