Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.

nymi i mistrzowsko wykonanymi pasażami zakończył czwartą czy piątą z rzędu odegraną kompozycję i koniec smyczka do błogo uśmiechniętych ust przykładając z rozkosznym cmoknięciem wymówił:
— Caca nokturnek! prawda, Justysiu? cukierek! A teraz te... może sobie rapsodie zagramy... dobrze?
I już skrzypce pod pulchną brodę podłożywszy okrągłym ruchem ramienia smyczkiem w powietrzu powiódł i na struny spuścić go miał, a Justyna, cierpliwa, bierna, ze spuszczonymi powiekami, palce swe ku właściwemu miejscu klawiatury kierowała, kiedy w progu przedpokoju zjawiła się Marta. Nie zważając wcale, że czyni przerwę w domowym koncercie, oznajmiła ona, że z podaniem obiadu na powrót Benedykta oczekiwać będzie, a tymczasem dla tych, którzy się czują głodni, śniadanie podać kazała.
Usłyszawszy wyraz śniadanie Orzelski jakby się ze snu obudził i chwilę tylko jeszcze ze smyczkiem na struny opuszczonym osowiałymi oczami za odchodzącą Martą popatrzał. Potem ostrożnie, z pieczołowitością troskliwej piastunki, skrzypce swe w podłużnym pudle składając z innym nieco jak wprzódy, lecz również błogim uśmiechem zamruczał:
— Śniadanie! o! dobra rzecz śniadanie! Z rana, przy kawie, tylko troszkę sucharków zjadłem! Żeby to panna Marta tego syrka dała z kminkiem i szyneczki... bo bifsztyk u nas robią nie te...
Z tymi słowami, wyprostowany i okrągły żołądek naprzód podając, uśmiechnięty, szczęśliwy, do sali jadalnej wszedł, a po chwili przy stole już siedział z serwetą na piersi rozpostartą i nad talerzem szynki, którą z taką samą starannością i uwagą, z jaką na skrzypcach wygrywał pasaże i trele, oblewał i zaprawiał oliwą i musztardą.
Justyna przy fortepianie pozostała. Rzecz szczególna! Trudny i zawiły akompaniament do wielkich muzycznych sztuk wygrywając czyniła to widocznie z musu tylko i ko-