około Matki Boskiej Zielnej. Fabian przed tygodniem na oględziny domu i gospodarstwa konkurenta jeździł i wszystko dobrze znalazł; niezupełnie dobrze, bo w chacie gromada spora, matka, dwóch braci, siostra, ale za to ziemi u nich morgów z piętnaście, inwentarz piękny, bo aż dwadzieścia sztuk bydła, i familia bardzo porządna: matka Giecołdówna z domu, jeden z braci ekonomem u panów różnych służył, a teraz żeni się z Zaniewszczanką, aż tysiąc rubli posagu bierze i zaraz folwark jaki w dzierżawę weźmie.
— A pan młody? — zapytała Justyna.
Dziewczęta znów zachichotały.
— Taki młodzieńki... — szepnęła Elżusia, i rozrzewnienie napełniło jej małe, błyszczące oczki.
— Może więcej nie ma jak dwadzieścia jeden rok, i w sołdaty nie pójdzie, bo dwóch starszych braci już w wojsku odsłużyło — rozgadała się Antolka. — Ładnieńki sobie, tylko że bardzo maleńki...
— A ty by chciała, żeby na świecie same takie Herody byli, jak twój Michał! — ujęła się Elżusia. — Niech będzie sobie maleńki, ale milusieńki...
Znowu rozrzewniła się, aż łzy jej w oczach stanęły, lecz zaraz potem opowiadać zaczęła, że ociec jej sześćset rubli posagu przyrzeka, ale od razu dać nie może, bo pieniędzy nie ma. Więc połowę da gotówką, a na drugą połowę weksle wyda. Już to z familią narzeczonego umówione.
— Ale wesele to już huczne sprawi, taki ambicjant! — wykrzyknęła Antolka.
I wyprawę śliczną dostanie. Pościeli i bielizny cały kufer złożyła dla niej matka, a ojciec, jak do miasta jeździł, przywiózł jej kaszmiru na suknię, prawdziwego czarnego kaszmiru, a to już jest najpiękniejsza suknia, jaka na świecie być może. I drugą jeszcze mieć będzie, morderowego koloru, ale tańszą...
O strojach mówić zaczęły. Justyna dopytywała się o cenę
Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.