Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom II.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

i już nawet poziewać zaczynała... W gruncie rzeczy, nietyle z powodu migreny Kirłowej przyjęć nie chciała, ile dlatego, że leniła się rozmawiać. A Teresa znów mówiła, że jakąś bardzo ciekawą książkę dziś czytają. Wieczne głupstwo! Dość, że z Kirłową godzin ze dwie przesiedziałam, choć mnie aż z kanapy podnosiło, bo bułki dziś piekłam. Od pierwszego momentu o ciebie pytać się zaczęła: gdzie ty? co robisz? jak teraz wyglądasz? czy poweselałaś? Potem delikatnie naprowadziła rozmowę na Zygmusia i po cichutku mnie zapytała: czy ty już w nim ani troszkę zakochaną nie jesteś? Aż nareszcie i o kuzynku gadać zaczęła: jakie mu jeszcze majątki i bogactwa zostały, jaki on dobry, jaki nieszczęśliwy! Zapytałam się: dlaczego taki nieszczęśliwy? — „Ot, mówi, żałuje, że młodość, zdrowie i tyle majątku zmarnował, a przy tym...“ i cościś mnie takiego powiedziała, że nie zrozumiałam... „Największe jego nieszczęście“ — zaczęła i zaczerwieniwszy się, jak to ona czerwieni się zawsze, za język siebie ukąsiła. Mnie ciekawość wzięła. Dopytywać się zaczęłam: jakie to nieszczęście? Ze spuszczonymi oczami jak truśka mruknęła: „Morfina!“ I niczego już więcej o tym dopytać się u niej nie mogłam. O tym już tylko mówiła, że pragnęłaby bardzo, aby się ożenił i w Wołowszczyźnie stale osiadł, bo to jedno jeszcze mogłoby go ze wszystkich jego nieszczęść wyleczyć. Trzeba tylko, żeby ożenił się z kobietą dobrą, rozsądną, poważną i taką, która mu się bardzo podoba. Ta kobieta byłaby z nim szczęśliwa, bo dobry jest, rozumny, szlachetny i tyle tylko jego winy, że bogatym będąc za wiele sobie za młodu pozwolił. On sam już to zrozumiał i żenić się postanowił... Słyszysz, Justynko? Już postanowił, a ona, zdaje się, dlatego tylko dziś tu przyjechała, aby wyrozumieć, co ty o tym myślisz i jak postanowisz... Na swachę wykierowała się, ale nic w tym dziwnego nie ma: kuzynka chce od baletnic, bankructwa i jakiejś tam morfiny wyratować, a on podobno dobry dla niej i trochę jej nawet świadczy... Widzisz,