Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom III.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

nie ma, a dzieci pięcioro. Co ja z synami zrobię, jak wszyscy wyrosną, a żenić się zechcą? Dawniej w obowiązki szli i podczas dorabiali się czego, teraz o to trudno. Dzierżawkę, żeby i miał który za co wziąść, także trudno, bo na wielkie nie wystarczy, a małych naokolutko tak jak prawie nie ma... Jednym słowem, ani tędy, ani siędy... ani ty, człowiecze, na prawo nie pójdziesz, ani na lewo... nijakiej drogi i nijakiego przyrobku nie ma. Choć zgiń, człowiecze, choć na śmierć zapracuj się, a poprawy losu swojego nie otrzymasz...
— I ziemi przykupić — odezwał się Starzyński — żeby kto nawet siły do kupy wziąwszy na pieniądze i wzmógł się, dla inszej przyczyny nie możno...
— A nie możno — przytwierdził Fabian — ni w czym rozszerzenia i ni w czym postępowania dla nas nie ma. Zewsząd otoczyła nas rola bogaczów, a my ledwie ścieżeczką wąską przecisnąć się możemy...
W elegijny ton popadł i na wzór żony, która już od dawna z twarzą na rękę opuszczoną kołysała się to w tył, to naprzód, policzek na dłoń opuścił. Gorzki uśmiech przebiegł mu pod szorstkimi wąsami.
— O jednego syna to już i nie mam po co głowy suszyć... w sołdaty za trzy miesiące pójdzie, a choć za pięć lat i powróci, to ja tymczasem bez niego chyba potem do mogiły ścieknę. Najstarszy i pracowity, posłuszny, choć, do mnie przyrodziwszy się, gniewliwy. Drugiego mnie Pan Bóg bałwana dał, co tylko po Niemnie orać i kosić umie, a tamte dwa to jeszcze niedostałe trawy... ledwie do pasienia koni lub bronowania zdatne...
Tak wyskarżywszy się uczuł wracającą mu dumę i zuchowatość. Głowę podniósł, chwilowego rozczulenia się zawstydził.
— At! — wykrzyknął — szczęśliwe powodzenie robi szkodliwe ubezpieczenie. Może Pan Bóg dlatego nas grzesznych ludzi doświadcza i w gardło nieprzyjacielskie oddaje, abyśmy