Strona:Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem (1938) tom III.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

gdybym ciebie przy sobie nie miał? Toż ja nie tylko swojej, ale i twojej pracy zawdzięczam, że utrzymałem się przy Korczynie! Kobieta uczciwa, pracowita, rządna, życzliwa w domu i w gospodarstwie — bagatela! Niepotrzebna! Ależ ty dzieci moje na rękach swych wynosiłaś i wyhodowałaś! ty je jak matka i... za matkę... kochałaś i pieściłaś: a nie po głupiemu pieściłaś! Witold wiele ci winien, bo dobre, ludzkie rzeczy w głowę mu kładłaś... Moja Marto, za przyjaciółkę cię zawsze miałem i serdecznie cię lubiłem, tylko, widzisz, kłopoty i różne biedy takim ponurym i smutnym mię były zrobiły, że i okazywać mi się nie chciało tego, co czułem. Alem ja wdzięczen ci, do grobu wdzięczen, i nie puszczę cię od siebie, jak sobie chcesz, nie puszczę... Facecja! ona niepotrzebna! Przez całe życie jak wół pracowała, i niepotrzebna! Jej nikt tu nie lubi! A ja? Wyhodowaliśmy się razem, pracowaliśmy razem...
Szerokimi krokami po pokoju chodził, wąsy w dół pociągał, ramionami rozmachiwał. Marta podniosła na niego swoje czarne, bystre, ogniste oczy, które z kolei napełniały się wyrazem zadziwienia, rozczulenia, radości.
— Królu mój! — zawołała — i ty doprawdy tak myślisz, jak mówisz? ty nie z litości nad starą krewną, nie z grzeczności tak mówisz?
-— Ależ, jak Boga kocham! — krzyknął Benedykt — upamiętaj się! sama pomyśl!...
— Bożeż mój, Boże! — zawołała i w zwykły już sobie sposób jak wicher porwała się z krzesła, do krewnego przypadła, ręce jego pochwyciła.
— Królu mój! braciszku! otożeś mię uszczęśliwił! Wieczna pociecha! A ja myślałam, że stary grat ze mnie, nikomu tutaj niepotrzebny, a wszystkim obrzydły! Ty bo nie wiesz, braciszku, co to jest życie przebyć bez serca kochającego przy sobie, bez dobrego słowa ludzkiego! Wieczny smutek mię jadł, tęsknota, ponurość taka, że wolałabym czasem w grobie