W książce ukazało się Nad Niemnem bezpośrednio po ukończeniu druku tej powieści przez Tygodnik Ilustrowany, na początku 1888 roku, wydane w trzech tomach nakładem Gebethnera i Wolffa. Wobec niezwykle entuzjastycznego przyjęcia tego dzieła, już w roku następnym wypuszcza Lewental drugą jego edycję wcielając je do wydawanego przez siebie Taniego zbiorowego wydania pism Elizy Orzeszkowej jako tomy XLV—XLVII. Jednak i ten nakład rozszedł się w ciągu półtora roku. Latem 1890 przystąpił Lewental do druku trzeciej edycji. Ale to niesłychane powodzenie powieści zwróciło uwagę cenzury, zaniepokoiło ją. I oto stała się rzecz na pozór niezrozumiała: utwór, który trzykrotnie wyszedł szczęśliwie spod argusowego oka warszawskiego cenzora, za czwartym razem został tak pokiereszowany przez czerwony ołówek, że nie sposób było go wydać. W posiadaniu p. Antoniny Gawrońskiej (żony współpracownika Lewentalowskich Kłosów, Franciszka Rawity Gawrońskiego) znajduje się egzemplarz Nad Niemnem (dwa pierwsze tomy), który powrócił z „domu niewoli“ z cyniczną notatką: „Dozwoleno cenzuroju. Warszawa, 20 awgusta 1880“. Czerwony ołówek skreślił w tomie pierwszym 11 pełnych stron i 7 drobniejszych ustępów, w tomie drugim — 29 stron i 14 ustępów. Sumienny cenzor świetnie odgadł intencje autorki, przejrzał jej „styl więzienny“, z dzieła wyrzucił wszystko, co mogło wzbudzać uczucia patriotyczne, wszystko, co nawiązywało do przeszłości. Tak spreparowane — traciło swój sens, swoją rację bytu.[1] Wiadomość o tym fakcie zmartwiła autorkę. Zwróciła się do nieocenionego Méyeta z prośbą o szczegóły. W odpowiedzi (z Zakopanego z d. 10 września 1890) tak ją pociesza Méyet: „Gdyby ta powieść druko-
- ↑ Wielokrotnie podkreśla Orzeszkowa w listach nierozerwalny związek tego, co się dzieje w Nad Niemnem, z powstaniem styczniowym. Najsilniejszy wyraz daje temu w liście do Malwiny Blumberg, tłumaczki swych powieści na niemiecki, pisząc do niej z Grodna 23. V. 1887 r. (kopia ze zbiorów Towarzystwa im. El. Orzeszkowej w Warszawie), co następuje: „Powieść cała wysnuwa się z oddalonego i osłonionego węzła, którym jest powstanie na Litwie z 1863 roku. Losy, charaktery, cierpienia Korczyńskich i Bohatyrowiczów, miłość Jana i Justyny (zawiązująca się w tomie drugim), wszystko prawie, co dzieje się w powieści, uczepionym jest do tego węzła i z niego bierze albo początek swój, albo przyczyny rozwoju. Węzeł ten, z przyczyn cenzuralnych, osłoniętym jest woalem przemilczeń i przenośni, który z łatwością przebije oko polskiego czytelnika. Żadnej daty i żadna rzecz tycząca się narodowych walk i cierpień po imieniu nie nazwana. Jest to można powiedzieć styl więzienny: na to słowo tyle uderzeń, na tamto tyle, taki znak na to pojęcie, na tamto inny. I rozumiemy się — autor z czytelnikami — wybornie.“