Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

różne nazwiska. Na czyje nazwisko sito zakręci się, ten złodziej. Można i na Ewangelię złodzieja wywróżyć. To już wszystko jedno, jak kto woli.
— To już ja na Ewangelię wolę, — rzekł Piotr, — zawsze to Boska rzecz jest i Boska siła. Tylko jak to zrobić? Trzeba, żeby kto umiejący zrobił.
— Ja wam to zrobię — zawołała Pietrusia ze śmiechem. — Ja tam w to sama nie wierzę, ale widziałam nieraz, jak babka robiła, to i umiem. Tyle lat chleb wasz jadłam, czemużbym wam tej przysługi nie zrobiła? Ot, już idę.
I zaraz na nogi trzewiki włożyła, bo nigdy do wioski nie chodziła bez trzewików, wzięła z sobą nożyce i żwawo do chaty sołtysa pobiegła. Dawną swą gospodynię w rękę pocałowała i z dwoma niedorosłymi jeszcze synami gospodarstwa gwarzyć i śmiać się zaczęła. Wiadomem już było, że, gdzie Pietrusia wpadła, tam pełno musiało być gadania, śpiewania i śmiechu.
Wtem w izbie zrobiło się cicho, jakby makiem zasiał. Piotr wyszedł z komory z Ewangelią, którą oddał Pietrusi. Ona z kieszeni wyjęła nożyce, nawpół śmiejąc się, westchnęła głośno, westchnęły za nią i inne kobiety. Piotr przeżegnał się. Jednym zamachem Pietrusia rozwarte nożyce wbiła w grzbiet książki, pod jedno ucho nożyc palec wskazujący podłożyła, a drugie Piotrowej pokazała.
— Trzymajcież, matko!
Piotrowa uczyniła, co jej rozkazano. Książka, na nożycach wisząc, szeroko ku dołowi rozwiewała swe stare, pożółkłe karty.
— Gadajcież teraz! — zawołała Pietrusia.
Rozalka pierwsza wyskoczyła z pytaniem:
— Antoni Budrak? — A wczoraj właśnie nad stawem przy płókaniu bielizny pobiła się z Budrakową.
Ale książka ani drgnęła. Nazwiska za nazwiskami