Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

owej, gdy mieszkańcy Suchej Doliny rozniecili wśród dróg rozstajnych ogień z osinowego drzewa. Na ogień ten pierwsza nadeszła Pietrusia... Ona więc była tą duszą złośliwą i nieczystą, która w chatach kilkunastu mleko krowom odebrała. Tak przynajmniej mówiono powszechnie.
— I czy może być inaczej? — dodawano.
— A toż wielkie lubienie, jakie uboga dziewczyna, przybłęda, rozbudziła w jednym z najbogatszych gospodarzy Suchej Doliny, Stefanie Dziurdzi? A to wyjście za mąż za chłopca, który cztery lata jej nie widział, a nie zapomniał? to odgadnięcie złodzieja? A wszystkie inne jej leki i porady, i cała jej mądrość, której daleko więcej posiadała, niż inni? A teraźniejsze bogactwo kowala — skąd oni je mają?
Sąsiadki, szczególniej Łabunowa, która Pietrusię bardzo lubi od czasu, gdy ta ją ze srogiej febry wyleczyła, wspominają coś o tem, że Michałek podobno trochę pieniędzy z sobą przywiózł, a zarobił je swojem rzemiosłem; że i teraz pracowity jest bardzo, i ludzie z robotą jak na odpust do niego przyjeżdżają; że kawał ziemi ma urodzajny, że Pietrusia dobrą jest gospodynią. Ale Rozalka wzgardliwie głową kiwa, a stary Szyszka mówi: — „A kto przyszedł na ogień, co? Dyabeł czarownicy przez komin pieniądze nosi. Oto skąd oni mają swoje bogactwo.“
W kilkunastu chatach wrzało tego wieczora, jak w garnku.
Pietrusia tymczasem, zaszedłszy do kuźni i z mężem pogadawszy, do domu wróciła, aby wieczerzę zgotować.
Maciejowa dzieciom coś opowiadała, a one jej krzykami i zapytaniami mowę przerywały.
— Wszyscy jesteście? — zapytała Pietrusia wchodząc.
— Wszyscy. A Adamek śpi.
— To chwała Bogu! Zaraz ogień rozniecę i kartofli zgotuję, com dziś w ogrodzie nakopała.