— Piłem, — jęcząc, odpowiedział, — no i cóż takiego, żem pił? albo to raz piłem?
— Toś ty z wódką chorobę tę wypił, — rzekł Piotr rozpaczliwie. — Dziewka ci do niej paskudnego ziela nasypała. Na śmierć, nie na życie i kochanie, ziele ta czarownica ludziom daje.
— Czarownica?! — krzyknęły kobiety.
— Kowalka — dokończył Piotr.
Klemens słowami ojca przeraził się bardzo; zaczął tracić przytomność, okropnie jęczeć i kląć. Kobiety uderzyły w krzyk i płacz. Jedna z nich zapaloną gromnicę w ręce chorego wetknęła. Piotr szedł już, aby konie zaprzęgać i po księdza jechać, a idąc trząsł się cały z żalu i ze złości, strasznie przeklinając:
— Żeby jej nogi połamało! żeby ona świata od płaczu nie widziała, przeklęta!
Piotrowa, ujrzawszy zapaloną gromnicę w rękach syna, przeraźliwie krzyknęła i wybiegła z chaty. Biegła naprzód ulicą wiejską, potem skręciła na wązką ścieżkę, która ku domostwu kowala wiodła.
W ostatnich dniach pogody i jesiennego słońca na pracownice wiejskie spada istny grad robót. Pietrusia dziś od świtu ścinała kapustę i znosiła ją do domu, a teraz pod ścianą chaty międlicę ustawiła, lnu w nią nakładła i uderzeniami deski miękkie włókna rośliny oddzielała od suchej i twardej powłoki. Robota była ciężka. Grube krople potu wystąpiły na czoło i policzki Pietrusi, ani na chwilę jednakże pracy nie przerywała, nie usłyszała otwierania się wrót małego dziedzińca, ani śpiesznych stąpań zbliżającej się do niej kobiety. Wtedy dopiero głowę podniosła, gdy o kilka kroków od niej głos kobiecy, od płaczu i gniewu zachrypły, wymówił:
— Niech ci czart dopomaga! Bodajbyś ty ze lnu tego sobie i swoim dzieciom śmiertelne koszule utkała!
Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.