Strona:Eliza Orzeszkowa - Czarownica.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

syn Piotra. Na ładnej i świeżej twarzy tego parobka malował się wstyd. Czerwienił się, gdy mówił wyrazy: „przyznaję się,“ czerwienił się za każdym razem, gdy imię jego wymawiano. Chwilami miał łzy w oczach: myślał o chacie swojej, gdzie stara matka ręce załamuje, o polu, które orał, a słonko świeciło jasno... Wtedy był wesół i spokojny, nie tak, jak teraz — pełen wstydu i trwogi...
Co to znaczy, że nie nędzarze, nie włóczęgi, lecz rolnicy, gospodarze popełnili straszną zbrodnię? Jaką i dlaczego?
Kto się chciał o tem dowiedzieć, a pilnie słuchał zeznań świadków i opowiadań ludzkich, ten usłyszał następującą historyę.