chleb jem i powinien robić to, za co mnie chleb ten dają, inaczej ja byłbym zdrajcą, a zdrada to paskudna rzecz, brudna. Pan to sam kozackiemu setnikowi powiedział i ja wtenczas pana polubił! to pan wiesz...
— Nie mogę odmówić panu słuszności. Tak jest, jak pan mówi, z taką samą powagą, z jaką mówił oficer, odpowiedział więzień.
— Nu da! Mnie kazali zrobić rewizju, to ja powinien był ją zrobić jeszcze lepiej, jakby ją inny
robił...
— Dla czegoż jeszcze lepiej...
— A wot widzicie dla tego, że ja polskiego proischożdienja człowiek... to na mnie podejrzenie może paść, że zdradzam... i podejrzywał mnie o to setnik kozacki, to ja jemu chciał pokazać, że czest' i sowiest' moje czyste. Ale bezbronnych zabijać i... różne tam poszłosti dokazywać... nikt nie każe... to do służby nie należy. Nu da! Do służby oficerskiej to nawet należy, żeby tego nie było... Widzisz pan, że ja i w jedną stronę i w drugą stronę, tylko obowiązek swój spełniam...
Pochylił twarz, zamyślił się:
— Zdaje się wszystko dobrze... W wojsku służysz na wojnę idziesz, robisz to, co naczalstwo każe, obowiązek swój spełniasz, niczego innego tu i być nie może... a adnakoż... ciężko... jej, jej! jak ciężko, jaki żal... Wszystko przewraca się we środku...
Ostatnie słowa wymawiał z czołem opartem na dłoni, szeptem ciężkim, takim, jakby przemawiał do ziemi, w którą wlepiał wzrok zmącony, ponury.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/140
Ta strona została skorygowana.
— 130 —