— Dla czego tak ciężko? Czego taki żal? ze współczuciem i ciekawością zapytał Awicz.
— A wot, żeby ja sam o tem wiedział, to byłby kontent. Zdaje się, co tu takiego? Głupostiej narobili... miatież, bunt. Uspokoić trzeba. Na to wojsko i na to ja oficer. Śmierci nie boję się! Trusem mnie pan Bóg nie stworzył. Adnakoż taki żal, taki smutek, taka jakaś we środku trudność... Myślę, ja myślę: co mnie takiego stało się? i nie rozumiem.
Nie rozumiał tych instynktów, które pracować w nim zaczęły i tej iskry, która w nim spała długo, a teraz rozpalać się zaczynała w piekące płomię.
— Położenie okropne! szepnął Aleksander, po tem z żywością zawołał.
— Dla czego pan wprzód, nim tu z wojskiem przybył, dymisji swej nie zażądał?
Nic dorównać by nie mogło zdumieniu, z jakiem oficer oczy na niego podniósł.
— Do dymisji! powtórzył z osłupieniem. W odstawku! A co ja bym potem na świecie robił?
Była w tem powiedzeniu prawda gorzka i twarda. Co on by robił, w jedenastym roku życia do korpusu oddany i ze wszystkich na tym świecie robót, znający tylko służbę wojskową, ale za to, jak nie bez pewnej chluby mówił, znający ją, jak rzadko kto wybornie i lubiący ją, chlubiący się nią dotąd... Tylko teraz, coś takiego dziwnego z nim się stało...
W duszę swą głęboko nie spoglądał. Nie przywykł. Były chwile, że gniew ogromny zrywał się w nim przeciw tym bezumcom, obłąkańcom,
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/141
Ta strona została skorygowana.
— 131 —