naprzeciw takiej potęgi stawać... Pytam się ja jego: poco ty, kochany chłopcze mój, z motyką przeciw słońcu skakał? On mnie nic nie odpowiada, ale na drugą noc znów przychodzi, staje nademną z tą dziurą w czole i tylko gubami porusza, a mnie zdaje się, że te guby mówią: toż ty sam, bracie, zakomenderował żołnierzowi: strzelać!
Wtenczas ja do niego krzyczę, że powinność swoją spełnił, a u niego znowu guby poruszają się i mówią: ty dobrze zrobił, ale ty i płakać po mnie nie powinien, bo ja wrogiem był tego, komu ty przysięgał służyć. Nu to i co, że dobrze zrobił i że nie powinien płakać? Ja płaczu, bo on dorog mnie był, bo to była moja krew... I wy wszyscy moja krew, ja to poczuł teraz, kiedy was poznał...
Podniósł nagle głowę, w twarzy Aleksandra zdziwione i bolejące oczy zatopił.
— Byłeś pan kiedy w Petersburgu?
Pytanie było niespodziewane, odpowiedź twierdząca. Jakże nie? Zna dobrze to miasto, cztery lata przebył tam, ucząc się, przed rokiem zaledwie stamtąd powrócił. Oficer wciąż zdumionymi oczyma na niego patrzał.
— Jakie bogactwa? A? jakie pałace, wszystko z drogocennych kamieni budowane? Marmur, granit, malachit, złoto, wszędzie aż cieką. Jakie parady! A rewje wojenne widziałeś pan? A?
I bogactwo i pałace, i parady, i rewje Awicz widział i nawet zbliska się im przypatrywał.
— A jakie są siły armji naszej, czy pan wiesz?
I pewny, że o tem przedmiocie więzień dosta-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/146
Ta strona została skorygowana.
— 136 —