tecznych wiadomości posiadać nie mógł, jął szczegółowo mu go wykładać. Tyle to i tyle korpusów, dywizji, pułków w piechocie i kawalerji, na takie i na takie rodzaje i oddziały podzieloną jest artylerja, a w każdym z oddziałów znajduje się tyle i tyle armat, koni i ludzi. Najdzielniejsi wodzowie, czyli jenerałowie korpusów i dywizji, nazywają się tak a tak, mają za sobą takie a takie bitwy zwycięskie, doświadczenie wojskowe, wszystko, czego potrzeba, aby każdego nieprzyjaciela, choćby najsilniejszego, pobić, zgnieść, zmiażdżyć...
Długo opowiadał wyliczał, wyjaśniał, a im dłużej mówił, tem gorętszą stawała się jego mowa. W uczuciu poszanowania, do czci posuniętego względem tej potęgi orężnej, którą słowami malował, w uczuciu chluby, że sam cząsteczkę tej potęgi
stanowił, znikać się zdawały i milknąć te zgryzoty, zwątpienia i żale, od których jednak wyszczuplały i pobladły mu policzki, które sprowadzały mu noce bezsennne, z widmem zabitego brata, stojącem u wezgłowia.
Wzamian poczynał go ogarniać gniew, który nim rzucał i przez gardło jego krzyczał w czasie rewizji owej, w owym dworze.
Począł biegać po celi więziennej, brwi najeżając, ramionami rozmachując.
— I wy, wy, garść ludzi niewojennych, mała garść, bez armji, bez armat, bez kreposti, bez sławnych wodzów, bez skarbu, przeciw takiej potędze wystąpili! Wied' eto bezumje jest, sumaszestwie, samoubijstwo
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/147
Ta strona została skorygowana.
— 137 —