Czy topole te były wyższe od czarno i sucho na błękicie nieba rysujących się linji szubienic? I czy z pośrodka niw w żółte ścierniska obleczonych patrzały one na te linje, które wznosiły się u nizkich ścian miasteczek i u wysokich murów
miast?
Każde miasteczko i każde miasto, posiadało swoje szubienice. Stały się one towarzyszkami ludzi, widokiem ich oczu, przedmiotem myśli i zaprawą chleba.
Od wielkorządcy kraju do miast i miasteczek przybył rozkaz, aby w każdem z nich pewna liczba ludzi dostała na szyje powrozy. Niezbędnie i jaknajrychlej.
Liczba tych przedmiotów najwyższej kary i pomsty ściśle została dla każdego z miast i miasteczek oznaczona. Tu miało ich być trzy, tam pięć, ówdzie dziesięć i t. d. Wybór należał do tych, którzy na każdem miejscu badali i dośledzali winy.
Powiedział o otrzymanym rozkazie kapitanowi Karłowickiemu przyjaciel jego, wysoko postawiony i o tem również, że na miasteczko, w którem się znajdowali, przypadło przyszłych wisielców trzech.
Na kogo wybór padnie, przyjaciel nie wiedział, lecz to z żalem powiedzieć musi i do tego dawnego swego współtowarzysza przygotować, że paść on może pomiędzy innymi na plemiannika tegoż współtowarzysza, to jest Aleksandra Awicza.
— Jakto? Bóg z tobą! To być nie może! To tylko dla tych, co z wojska uciekli, albo tam co strasznego... Ale on...
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/152
Ta strona została skorygowana.
— 142 —