— Nie; odjechały stąd prosto do domu...
— A gdzie ten dom? gdzie ten dom? jak nazywa się ten majątek? Ile wiorst stąd? sypał pytaniami oficer i teraz znowu możnaby w oczach jego dostrzedz mękę duszy, gorączkę ciała.
Awicz, ucieszony nowem widzeniem się z narzeczoną, śmiał się.
— Na co panu te wiadomości? I co znaczą te pytania? Niechże panu nie przychodzi do głowy zakochać się w mojej narzeczonej...
— Żartujecie, a ja seriozno...
Upadł na stołek raczej, niż na nim usiadł. Ręką powiódł po czole.
— Ja zmęczony! Ale, ot co jest... podjełam służby mnie na wieś posyłają. Może tam gdzie blisko narzeczona pańska mieszka. Chciałbym wstąpić, poznajomić się, uszanowanie jej i jej matce złożyć...
Awicz uprzejmie odpowiedział.
— Owszem, owszem! Rade będą panu. Ciotka moja ma zawsze łzy w oczach, kiedy o panu wspomina. „Ryczał, mówi, to ryczał i obrzydliwie żołnierzy łajał, ale od strasznych nieszczęść wyratował! I za to, że widywać się mogą, bardzo panu są wdzięczne. Ucieszą się, gdy je pan odwiedzi. Nie masz pan przy sobie notatnika i ołówka, tobym nazwę majątku zapisał, bo trudna do zapamiętania i możesz pan zapomnieć albo przekręcić.
Miał przy sobie jakiś zeszycik, przy pełnieniu służby potrzebny i podał go razem z ołówkiem Awiczowi. Ten miał już pisać, ale wstrzymał się i namyślał.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/157
Ta strona została skorygowana.
— 147 —