zaczął: oj ty Boże mój! jaki pyłki charakter! tu trzeba, jak myszy cicho... a on krzyczy! Słuchaj i nie mów nic, nie mów nic! Ja wszystko powiem...
Szybko idąc, z głową ku głowie towarzysza przybliżoną, mówił.
— Przez las ten przelecisz wiorst trzy, za lasem będzie kareta sześciu końmi zaprzężona, z dwiema damami.
Potem jeszcze mnóstwo szczegółów, i nakoniec:
— O świcie w drugiej gubernji już znajdziesz się, a tam granica awstryjska niedaleko, będą tacy ludzie, co tobie....
Jeszcze trochę szczegółów i wskazań!
Aleksander nie odpowiadał, ogłuszony, wstrząśnięty, do utraty oddechu pociągany naprzód przez towarzysza, który znowu kroku niezmiernie przyśpieszył.
Już znajdowali się blisko lasu. Pod lasem, na tle zmierzchu, zarysowały się sylwetki osiodłanego konia i człowieka, za uzdę go trzymającego. Dostrzegłszy nadchodzących, człowiek lejce na szyję konia zarzucił i jakby pod ziemię zapadł, tak w mgnieniu oka zniknął. A koń, z głową ku nadchodzącym obróconą, zarżał nagle, krótko.
— Piorun! Mój Piorun! krzyknął Awicz i rzucił się na szyję pięknego zwierzęcia, a ono, zgrabny pysk na ramieniu mu położywszy, wydawało chrapanie urywane, w których czuć było pieszczotę i radość.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/166
Ta strona została skorygowana.
— 156 —