dzący długo namyślaćby się musiał przed zadecydowaniem, do jakiego stanu społecznego i poziomu cywilizacyjnego niewiasta ta należy.
Nie była wcale otyłą, a jednak w pasie, ramionach i całej sobie była grubą. Pochodziło to ze zgrubienia, czy rozrostu muskułów, które wciąż mocowały się z chłodem, gorącem i fizycznym trudem, a nadawało jej pozór bryłowaty, ciężki, dziwnie znowu sprzeczający się z żywością i energją ruchów. Po danych jaśminach i różach jej twarzy, śladu już nie pozostało i ogorzałą, zgrubiałą skórą powleczona twarz ta, zachowała tylko piękny zarys ust i czoła, a także te duże, w niepospolicie piękną oprawę ujęte oczy, których piwne źrenice, teraz jeszcze umiały w chwilach wzruszenia, czy zamyślenia sypać złotemi skrami, lub świecić jak gwiazdy.
Ale do tego stracenia przez p. Teresę formy, więcej jeszcze od zgrubiałości muskułów i twarzy, przyczyniało się ubranie. Byłże to był dla wytwornych i strojnych sąsiadek skład dziwów nad dziwami w tem ubraniu, które nigdy nic wiedzieć nie chciało o modzie i elegancji, a wiedziało tylko o taniości i wiecznym braku czasu! Więc spódnice jakieś zbyt krótkie, a co gorsza, z jednej strony dłuższe, z drugiej krótsze, kaftany jakieś źle skrojone i z pierwotną prostotą uszyte, buty grube i stukające, chustka na głowie zamiast kapelusza. I tylko włosy... Do tych p. Teresa słabość snać miała, bo zawsze lśniące i w gładki warkocz zaplecione, zwijały się z tyłu jej głowy nakształt ogromne-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/178
Ta strona została skorygowana.
— 168 —