drogach piasczystych i podłożach leśnych, na sobie mające.
Z kikogodzinnej wędrówki po wsi chłopskiej i lesie powróciwszy, zaraz spostrzegli, że pomiędzy matką i Julkiem coś jest, jakiś sekret, niepokój. Przy stole obiadowym matka mniej, niż zwykle mówiła, nawet ich za niezgrabne jedzenie gderać zapomniała, a Julek zamyślał się często i ani razu z nich nie zażartował. Oni oddawna już czegoś domyślali się, coś w powietrzu czuli, o czemś z zasłyszanych rozmów pomiędzy starszemi wiedzieli. W szkołach jeszcze, tam w mieście, skąd na świąteczne wakacje do domu przyjechali, wiele już o tem, co ma stać się, pomiędzy kolegami mowy było. A dlaczego po przejściu wakacji świątecznych, matka do miasta i szkoły wrócić im nie pozwoliła? Oho! Słyszeli dobrze jak raz do Julka powiedziała: „w czasach takich, kto wie, co z dziećmi stać się może. Niech lepiej w domu zostaną". Julek zauważył, że rok czasu w szkole stracą, a ona odpowiedziała: „Niech lepiej rok stracą, a żywi i cali zostaną!" Ot, co zaszło! Aby żywi i cali zostali! Inni to mają prawo rozporządzać się swojem życiem i swoją całością, a oni niech przy fartuszku maminym siedzą i hańbą choćby okrywają się, zdrajcami kraju zostają, byleby... Bo zdrajcą kraju jest i hańbą okrywa się ten, który teraz... A skądże pewność, że Julek żywy i cały zostanie? Jednak zamierza czynić to, co mu serce czynić rozkazuje, ku czemu ciągnie go przykład wszystkich bohaterów rzymskich i polskich, a mama na to zgadza się...
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/193
Ta strona została skorygowana.
— 183 —