wiatu i powiatów sąsiednich, czyli topograficznego terenu, na którym rozwijać się będą przyszłe działania wojskowe.
Głos to był nieco inny już od tego, którym przemawiał przedtem. Pobrzmiewała w nim nuta rozkazu, czuć było człowieka, który z zadaniem, raz na siebie przyjętem, żartować nie będzie, i fachowca, który, wiedząc dobrze, czego żądać mu należy, żądania swe stawi bez próżnych dodatków i omówień.
Bardzo rychło zjawiły się na stole mapy mniejsze i większe, lecz przed ich rozwinięciem z kolei mówić zaczynali ci, którzy pełniąc w organizacji urzędy dziesiętników i setników, zdawali sprawę ze zgromadzonych przez siebie dziesiątków i setek przyszłych zbrojnych partyzantów, cyfry nie duże zresztą, bo oddziały partyzanckie z samej natury tego rodzaju wojny liczne być nie mogą, potem nazwy broni, ilości jej i gatunki.
Wódz z twarzą ku mówiącym podniesioną słuchał; w szkłach, które osłaniały mu oczy, zapalały się, przygasały, migotały odbicia światła, czasem pytania krótkie zadawał, czasem zsuwały się mu brwi czarne i zmarszczka na czole pogłębiała się widocznie. Raz tylko po rysach milczących przepłynęła, wnet znikając, smuga radości. Było to wtedy, gdy przemówił naczelnik zorganizowanej w powiecie poczty obywatelskiej, Władysław Orszak.
Jak zwykle ociężały nieco w poruszeniach, jak zwykle powoli i rozważnie mówić zaczął o potrze-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/25
Ta strona została skorygowana.
— 15 —