Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/253

Ta strona została skorygowana.
—   243   —

z pistoletami odbite i że w niem dwóch pistoletów brakuje. A potem jeszcze i dwóch noży jakichś, co to ich panowie sztyletami czy kindżałami nazywali, zabrakło... Ale długo o tem nikt nie mówił; czasu nie było... Tylko znowu, kiedy Julka do Dziatkowic wiózł, prosić on jego zaczął, aby chłopców na oku miał, aby przed własnem dzieciństwem strzegł ich, bo kto wie, jakie głupstwa do głowy przychodzić im mogą... Wszystko to Teleżuk miarkował sobie w głowie, jedno do drugiego przykładając, aż teraz zaniepokoił się i wszystkie kąty ogrodu obszedłszy, szerokiemi krokami ku wsi chłopskiej poszedł. Bawił dość długo, a powrócił znać z powziętą wiadomością jakąś, bo z wielkiem pośpiechem konia do wozu założywszy, nikogo w domu ze snu nie budząc, za bramę dworku wyjechał i skierował się w stronę lasów horeckich. O tem, co teraz działo się i dziać się miało w tych lasach, od pani Teresy wiedział. Konia zaprzęgając i potem na wozie siedząc, często z ust wydawał dźwięk przeciągły.
— Aaaaa! Aaaaa!
Dziwienie się wielkie i zgryzota w tym dźwięku brzmiały. I wyglądał Teleżuk na wozie swym ponuro, czasem tylko gniewnie.
— Oj, dałby ja im za to, dałby!
Biczem w powietrzu szeroko zamachnął, znowu głowę na pierś opuścił i w posępny kamień, kształt człowieka na wozie mający, zastygł.
A oni, Gdy Teleżuk w pogoń za nimi z Leszczynki wyjeżdżał, już Kanał Królewski wpław przepłynąwszy, ku horeckiemu dworowi zmierzali.