Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/289

Ta strona została skorygowana.
—   279   —

Niektórzy wprawdzie noszą czarne opaski na czołach. Ranieni znać w bitwie... może tej samej, w której Julek! Ile razy przypomni sobie o nim, serce jej uszki pokazuje i oczy stają się wilgotne. Ale bo i poco to ludziom wojny sobie wytaczać i nawzajem zabijać, męczyć? Wiedziała wprawdzie dokładnie, wiedziała po co i o co ta wojna, lecz wszystkie inne myśli tłumiła w niej myśl:
— A ja co temu wszystkiemu winną jestem? Za co ja mam pokutować?
I serce z uszkami, głęboko do wnętrza wtulonemi, milkło, a głosy inne, nierozumiane, nienazywane, z gwałtem, z gniewem, z niecierpliwością wołały.
— Mnie wszystko jedno! Ja chcę życia, radości, świetności! Ja chcę szczęścia!
Tak roiła śród nocy, a zrana w świeżo kupionym, ładnym kapelusiku ulicą miasteczka biegła. Dotąd, udręczeniem jej było, że takiego nie miała; uczucie wstydu, wprost cierpienia dotkliwe sprawiał jej ten, w którym przyjechała ze wsi.
O tem, aby od matki nowy otrzymać, myśleć było niepodobna. Więc po krótkiem wahaniu poszła do jednej z towarzyszek starszych, majętniejszych i z najwdzięczniejszem przymileniem się swem poprosiła: pożycz. Nie spotkała się z odmową i teraz w kapelusiku nowym i ślicznym ze sklepu, w którym nabyła go, wybiegła, gdy uderzyła ją, wprost jak dwa płomienie uderzyły w nią i warem ją oblały oczy idącego naprzeciw niej mężczyzny, jak noc czarne oczy, wśród smagłej twarzy, pod kruczemi,