Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/312

Ta strona została skorygowana.
—   302   —

mie... Pani jedna mię zrozumiała... Z panią tak miło, tak wesoło, przyjemnie. Pójdę! Niech już tam sobie co chce będzie! Pójdę z panią! Chodźmy!

VI.

Prawdę mówiła Inie Helena Iwanówna, że lada dzień lub tydzień kniaź na stanowisko wojskowe inne mianowanym i do stolicy państwa wezwanym miał zostać.
Niewiele dni minęło, odkąd Ina poraz pierwszy nową znajomą swą odwiedziła, gdy po miasteczku rozbiegła się wieść, że kniaź bardzo wkrótce ma je opuścić a na urzędzie, przez niego dotąd sprawianym, zastąpi go ktoś inny.
I wnet nad myślą, wyobraźnią, nadziejami i obawami mnóstwa ludzi potężnie zapanował krótki wyraz: kto?
W momentach głębokich skłóceń burzliwych zbałwanień uczuć i spraw ludzkich, gdy z pomiędzy nich znika spokojna postać prawa, a z mieczami zapędliwemi w czerwonych rękach zawisają nad niemi gniew i zemsta, wagi niezmiernej nabiera ręka, oręż gniewu i zemsty dzierżąca.
Bywają wówczas ręce więcej albo mniej czerwone; takie, które zabijają, i takie, które tylko ranią, takie, które wytaczają morza łez i krwi, i takie, z pod których wylewają się tylko ich strumienie.
I bywają również na ziemi takie momenty i miejsca, w których rany srogie miast śmiertel-