— Ja na braci waszych, Ino Juljanówno, wyroku wydawać nie będę, bo z góry przykazano, abym był srogim... więc kamienia tego nie położę i dołu tego nie wykopię pomiędzy tobą, a sobą, ty moja ukochana, upragniona...
Gorąco żaru i wino upojenia napełniły jej pierś i głowę, gdy teraz delikatnemi nićmi dziurę w sukni matczynej cerując, słowa te wspominała. Miała takie uczucie, jakby ta dziura i to cerowanie w palce ją piekły, jednak cerowała dalej cierpliwie i gdy po chwili oczy na matkę podniosła coś nakształt żaru w nich błysnęło. Na myśl, co za dni parę stanie się, stać się musi, co pomiędzy nią i matką jej, jak kamień i jak dół — o, jak głęboki! legnie, serce jej uszka pokazało... na chwilę.
Pani Teresa z zaciśniętemi kurczowo rękoma, z głęboko wpadłemi oczyma, siedziała na łóżku zdruzgotana, zgnębiona. Synami zajęta, o pieniądze na dalszy pobyt w miasteczku skłopotana, nikogo ze znajomych w ostatnich dniach nie widując, o tem, że zmiana dla niej straszna już zaszła nie wiedziała.
Co teraz nastąpi? o, Boże, co nastąpi? I kiedy nastąpi? Rychło zapewne, rychło. Wóz, albo przewóz. Niebo albo piekło. Z Jankiem i Olkiem do Leszczynki powróci, albo...
Dwa dni upłynęły i — wyrok zapadł. Podpisała go ręka, od ręki kniazia czerwieńsza... rozkazowi zresztą, otrzymanemu z góry, posłuszna.
Zsyłka do Permu, w czasie jaknajkrótszym, pod zbrojną strażą, mali buntownicy odwiezionymi zostaną do najbliższej — jednak dalekiej — stacji kolei
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/332
Ta strona została skorygowana.
— 322 —