Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/334

Ta strona została skorygowana.
—   324   —

Gdzie jest Inka? Miała wnet za nią przybiedz do więzienia i ostatnie godziny te spędzić z braćmi, a tylko na chwilę czegoś jeszcze do miasteczka...
— Zaraz przybiegnę, mamciu, zaraz przybiegnę...
Miała kapelusz na głowie, w ręku parasolkę, na policzkach rumieńce silne i w oczach łzy...
— Niech mamcia idzie, ja zaraz przybiegnę...
Odbiegła, wróciła, uścisnęła matkę. Dziwnie uścisnęła, mocno, długo. Ale pani Teresa nie dziwiła się. W dniu tak strasznym, w tym piekielnym dla niej dniu... że córka zapłakała, uścisnęła, cóż dziwnego?
Jednak nie przyszła! Cóż to znaczy? Gdzie jest? Co się z nią dzieje?
Niecierpliwie, silnie, głośno pchnęła przed sobą drzwi izdebki. Weszła.
Niema Inki.
Coś się działo w tej izdebce, coś się tu działo!
Szuflada starej, krzywej komody, w której Inka swoje różne muślinki, paski chowała, w całej szerokości wyciągnięta, pusta. Miejsce na ścianie, gdzie sukienki swoje zawieszała, puste.
Jezus Marja!
Na stole, o szklankę z niewypitem mlekiem oparta, karta papieru jej ręką zapisana.
0, Jezus, Marja!
„Moja kochana mamciu! Mnie bardzo przykro, ja bardzo żałuję, że mamcię rozgniewam i zmartwię, ale inaczej nie mogę! Nie mogę! Kiedy mamcia czytać to będzie, ja daleko już stąd... daleko... Mnie na-