sających w dół gałęzi czyniła brodę długą, brzoza wysmukła i cała w długich, ku ziemi opadających warkoczach świerk wyprostowany, w hełmie z iglicą strzelistą na szczycie, odpowiedzieli chórem przyciszonych szumów:
— To jest mogiła!
— Taka wielka, taka wielka, taka wielka mogiła! — zadziwił się Wiatr.
Brzoza westchnęła:
— A krzyżyk tak mały!
A dąb zagadał:
— Śpi w niej wiele serc mężnych, spalonych na ołtarzu...
— Wiele serc, a krzyżyk jeden — zadziwił się znowu Wiatr.
A brzoza znowu westchnęła:
— I taki mały, biedny!
Wyprostowany świerk potrząsnął hełmem, zdobnym w strzelistą iglicę, i przemówił.
— Jam najwyższy w tym lesie, najdalej widzę, wiem: są na ziemi bohaterzy wieńczeni i nie wieńczeni, mający pomniki i ich nie mający.
Nabożnie Wiatr wyszeptał pytanie:
— Jest że to mogiła bohaterów?
— Bezimiennych — odpowiedział świerk.
A dzwonki liljowe, gęsto dokoła krzyżyka rosnące, cicho zadzwoniły:
— Pomarłych młodo, młodo...
— I w mękach — szepnęła róża dzika, u szczytu pagórka rosnąca, przyczem od rubinowego ser-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/377
Ta strona została skorygowana.
— 367 —