ważającą, przez cofnięcie się w ciągu nocy dalej, głębiej w lasy, które łączyły z horeckiemi, i że on na to się nie zgodził. Zdaje się, że przyczyną niezgodzenia się były niedogodności gruntu, które przyśpieszonym pochodem przebywać wypadałoby, i obawa, aby rozkaz cofania się nie osłabił odwagi i ufności w siebie świeżego żołnierza.
Noc była bezsenna i niespokojna. Wiele niepokoju przyczyniła Czernicka, żona nadleśnego, której mąż, strzelec wyśmienity i syn dwudziestoletni, jedynak, byli w partji. Gospodyni, doskonała kobieta, pracowita i uczciwa, była nam tu w zajęciach naszych bardzo użyteczna, i lubiłyśmy ją, choć pokryjomu uśmiechałyśmy się czasem z jej gadatliwości niezrównanej, głosiku piskliwego i niezwykle wysokiej a cienkiej figury, u której szczytu, żałośnie jakoś sterczał z tyłu czaszki cieniutki, czarny, spiralnie zwinięty warkoczyk. Z tą Czerniusią naszą, wesołą zwykle, czynną, raźną i aż nadto mówną, tej nocy nie wiedzieć co się stało. Wstąpił w nią jakiś duch niepokoju, strachu, tęsknoty, nad którym nic zapanować nie mogło. I był to duch w gadatliwej bobiecie tej bardzo dziwny, bo jak grób milczący i tylko przymuszający ją do ciągłego chodzenia, snucia się dokoła nas, patrzenia w twarze nasze małemi, czarnemi oczkami, z których wyglądała jakaś niewysłowiona i żadnem słowem nie wyrażana męka. Do spoczynku położyć się nie chciała, jeść ani mówić z nami niechciała, robić nic nie mogła i tylko, z żałośnym warkoczykiem swym u szczytu długiej i cienkiej
Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/68
Ta strona została skorygowana.
— 58 —