Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/86

Ta strona została skorygowana.
—   76   —

więc dookoła i zbliska, otaczały go stare, głębokie i wysokie lasy.
Od tego dworu niedaleko blękitniał na zielonych łąkach pas wody, niegdyś tu dla celów handlowych wykopany, i nie wiele dni minęło, odkąd partja powstańcza pod wodzą Romualda Traugutta przebyła ten kanał Królewski i pogrążył się w głębokości tych starych, wysokich lasów. W pochodzie swym, dla wytchnienia i posiłku zatrzymała się była w tym dworze, a wkrótce potem, o sinym brzasku jednego z pierwszych dni czerwcowych, mieszkańcy dworu zbudzeni zostali nadpływającym ku domowi szumem głosów ludzkich, z tętentu kopyt końskich, z turkotu wozów złożonym. Wojsko nadchodziło. Miało zapewne w ślad za partją pogrążyć się w głębie ciemnego lasu, lecz przedtem jeszcze zatrzymać się w tem miejscu, które tamtej posiłku i odpoczynku udzieliło.
Nie wszyscy jednak we dworze spali, bo zanim czarny w brzasku porannym sznur ludzi i koni ku bramie dziedzińca się zbliżył, dwaj młodzi mężczyźni z domu wybiegli i bardzo śpiesznie skierowali się ku miejscu, gdzie u sztachet otaczających dziedziniec stał osiodłany koń. Biegnąc, zamieniali się krótkiemi słowy.
— Czy wielu ich jest?
— Niewielu! Rota piechoty, secina lub dwie kozaków.
— Widziałeś dobrze?
— Oho! Z tego dachu i przez lunetę możnaby prawie ich przeliczyć...
Były to więc czaty, z lunetą na najwyższym