wiek widzieli, bo przecież to teraz człowiek na świeczniku, wielka pozycya, tuz, personat! Nie? nie widzieliście go nigdy? Ano, niedawno jeszcze przebywacie w Wiedniu; więc opiszę, jak potrafię.
Garski tedy, w porze zapoznania się naszego, miał lat około 40-tu, wzrost średni, ruchy sprężyste, więcej żywe niż powolne, lecz zawsze doskonale wytworne i zgrabne.
Wnosząc z twarzy, musiał być bardzo chudym, ale temu niedostatkowi, mistrze wiedeńskiego krawiectwa, zaradzili tak skutecznie, że w salonie i na ulicy posiadał kształty w sam raz takie, aby wydawać się kształtnym. Twarz jednak była otwarcie chudą z rysami dość prawidłowymi, o co mniejsza, bo motywem głównym, na daleki plan rysy usuwającym, był w niej wyraz. Twarz ta musiała być rozpaczą dla fotografa, skarbnicą dla psychologa. Chuda, sucha, okrągła, odbijała od czarnych, kędzierzawych włosów, żółtawą barwą skóry i dwiema plamami rumieńców, na wklęsłych policzkach. Ponieważ policzki były wklęsłe, więc rumieńce miały pozór trochę niezdrowy, czoło też zaczynało już przypominać zmiętą kartę papieru, tyle je przerzynało włoskowato-cieniutkich zmarszczek; ale dojrzeć to było można zblizka, zdaleka zaś uderzała jedna tylko gruba fałda pomiędzy brwiami, rzucająca na czoło i na twarz całą wyraz myślicielstwa. Dość było spojrzeć na tę fałdę, aby pomimo woli pomyśleć: „rozumny człowiek”. Dość też było czasem popatrzeć na jego oczy z czarnemi jak węgiel
Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.