Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

źrenicami, bystre, ruchliwe, przenikliwe, niespokojne, aby powiedzieć sobie. „To chciwiec!” A innym razem te same oczy, uważne, posłuszne, czyjeś słowa i zdania chłonące jak balsamy, podszeptywały nazwę: „Pochlebca”; albo słodkie, zachwycone, rozkochane kazały myśleć: „To liryk!” A usta cienkie, delikatne, pod czarnym wąsikiem może ufarbowane; bo zawsze jak koral czerwone, sposobem układania się warg i uśmiechami dyktowały wyrazy najrozmaitsze: filut, służalec, tkliwy kochanek, rozpustny łotrzyk, szyderski sceptyk, poważny statysta; dwu tylko wyrazów nigdy podyktować nie mogły: głupoty i szczerości.
Ogółem biorąc, była to powierzchowność człowieka nerwowego i sprytnego, interesująca bogacwem przebijających się z poza niej namiętności i energii; powierzchowność zawziętego łowcy, który bez spoczynku i po różnych drogach ścigał cel upatrzony, bo od doścignięcia go zależała możność życia w jedynej formie dla niego zrozumiałej, życia pojętego, jak wyrażał się sam Garski, w sposób modernistyczny.
Modernistą był on w każdym calu. Tylko najświeższe prądy naukowe i polityczne, najświeższe artystyczne i literackie szkoły, najświeższe mody w zwyczajach, ubraniu i t. d. Co było dobrem lub pięknem, choćby tylko przed rokiem, ale już z mody wyszło — to rupiecie do umieszczenia w lamusie przodków! Posuwał się w modernizmie tak daleko, że gdy zapanowała moda noszenia męzkich