Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

poufnie, że Garski reflektuje na stanowisko redaktora jednej z największych i najbardziej wpływowych gazet. Był to Galicyanin, który przybył do Wiednia, także w celu reflektowania na różne dobre rzeczy... więc mówiąc o Garskim, ironicznie wykrzywiał usta. Daremna ironia! Wkrótce Garski doścignął, czego pragnął, a że ja również byłem jednym z zawzięcie ścigających i na różne zdobycze reflektujących, więc dochodziłem często do redakcyi wielkiej gazety, na której czele stanął. Przepych, bogactwo, tłum, tłok, blask, prawdziwie modernistyczna świątynia! Cóż dziwnego! Przebywa w niej bogini współczesnego świata, którą jest polityka i kuźnię swą posiada inny jeszcze modernistyczny bożek, imieniem: „pieniądz“. Na giełdach, w przedsiębiorstwach, w bankach, w handlu i t. d., pieniądz napływa, odpływa, okręca się, mnoży i niknie, stosownie do tego, jak tu, w tej świątyni, kapłani jej pokręcają, odkręcają, naciskają i zwalniają sprężyny rozmaite. Cienki, giętki, wkońcu zaróżowiony palec Garskiego, nieustannie i czujnie przybliżonym był do tych sprężyn i to właśnie nierzadko mię do niego sprowadzać musiało. Raz, pamiętam, jak w redaktorskim gabinecie swoim, pełnym pluszów, bronzów i papierów, przy wielkiem biurku na drogocennym fotelu siedząc, z postawą Radamantesa, wydającego sąd nad duszą do piekieł przybyłą, nauczał młodzieńca jakiegoś, mającego wyciągniętą twarz i na kwintę spuszczony nos ideologa. Bo zauważyć należy, że w czasach