Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

śpieszę na obiad do przyszłego teścia. Wielka gala i wielka fatyga!
A quand la noce?
— Za dwa tygodnie. Nie mógłby kochany pan wyobrazić sobie, ile mam zajęcia! Trzeba mieć herkulesowe siły... Aż głowa czasem pęka i w plecach pstryka. To pstrykanie mię niepokoi, ale doktorowie powiadają, że to tylko le surménage... Spodziewam się! Ta gazeta, pan wie, jaka to piekielna maszyna. Musi lecieć i lecieć, ani sekundy opóźnienia, ani dnia przerwy; nieprawdaż? Następnie banki! A czy pan słyszał już o tej awanturze bankowej w Berlinie? To prawdziwa malawantura, z której i na nas...
Tu urwał, popatrzył kędyś w stronę, uszedł szybko kilka kroków i nizko schylony dotknął ziemi w kilku miejscach palcami w duńskiej rękawiczce. Otwierałem usta, aby wymówić zapytanie, ale on, wracając ku mnie, już opowiadał o awanturze finansowej, zaszłej w Berlinie i o możliwych jej następstwach dla banków wiedeńskich. Chwilami wpadał w roztargnienie i rzucał po ziemi tak badawcze spojrzenia, że aż mu się pogłębiała zmarszczka myślicielska pomiędzy brwiami.
— A oprócz tego wszystkiego, kochany panie, urządzenia domu na przyjęcie młodej pani... que diable! niebardzo już młodej, ale przyzwyczajonej... pan wie... C’est une mer à boire! Od trzech miesięcy głowa mi trzeszczy od krzeseł, stołów, kobierców, gobelinów, stylów, ekwipaży, liberyi...