Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

zioła, takie pachnące? Pamiętasz mamę, cierpliwie i długo rozmawiającą z babami wiejskiemi o ich dolegliwościach i biedach, albo pojącą ziołami biedne, blade dzieci? W naszym zaś dziecinnym pokoju wyhodowywały się i wyrosły z kolei moje dzieci: Staś i Julcia, a teraz jest on moją i Julci sypialnią. Ściany w nim, tak jak dawniej, białe i okno wychodzi na ogródek, w którym ja z kolei sieję czomber, ślaz i melissę: niedawno nawet znalazłam gdzieś na strychu twojego drewnianego konia i, oczyściwszy go starannie, w kącie pokoju postawiłam. Pamiątka po tobie... bo choć wprawdzie żyjesz, ale nie dla nas, nie dla nas...
Tu czytujący ręce z listem opuścił na kolana i w przestrzeń wpatrzony, głową wstrząsał. Do pokoju wszedł majestatyczny automat, i cicho po puszystym kobiercu stąpając, wniósł na srebrzonej, ciężkiej tacy herbatę z mnóstwem przyborów i dodatków, a postawiwszy ją na stole, o przyniesieniu jej zniżonym głosem panu swojemu oznajmił. Ale pan ani go widział, ani słyszał, i czytał dalej:
— A starą nianię naszą, Kasię Hołubową, czy pamiętasz? Jakie ona miała różne zabawne, a jak tatko utrzymywał, mądre, przypowiastki i przysłowia, a ręce takie ciemne, grube, z węzłowatymi palcami, którymi przecież tak starannie i delikatnie ubierała nas, czesała, głaskała, gdy cokolwiek nam dolegało, do ust przykładała przysmaczki, kiedyśmy się rozkaprysili i samem głaskaniem pocieszyć nie