Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.2.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

się wałęsa, ty zas kluczami dzwonić tylko umiesz. Niechże kto z gości przyjedzie: zobaczymy, czy jak kluczami podzwonisz, wszystko będzie, jak potrzeba!
Jak raz przyjechał. I któż jeszcze? Sam pan Seweryn Dorsza, którego dom po pańsku urządzony skłaniał sąsiadów do odpowiednich w przyjmowaniu go występów. Teraz już i pan January uczuł się niezadowolonym, że panny Róży w domu niema. Wiedział, że żona i córki do niczego w gospodarstwie się nie mieszają, służba bez dozoru omyłki popełniać może; a takie rzeczy stanowiły dla niego i wogóle w Dworkach kwestyę niemałej, owszem, pierwszorzędnej wagi. Marynia przed zaproszeniem do stołu tak gorliwie kluczami dzwoniła, że aż do różyczki miesięcznej stała się podobną; jednak wystarczało jednego rzutu oka, aby dostrzedz, że melon był źle pokrajany, filiżanki do kawy nie takie jak potrzeba, świeżo przyjęty lokaj, bez białych rękawiczek, może jeszcze i inne tym podobne rzeczy chybione i niedoskonałe. Pan January irytacyę ukrył i tylko głośniej niż zwykle sapał; ukryłaby zapewne i pani Januarowa, gdyby nie znalezienie się samego pana Seweryna, w najwyższym stopniu niestosowne. Zaledwie do podwieczorku zasiadł i właśnie w chwili, gdy ładna gosposia, z pękiem gwoździków w złotych włosach i z najmilszym uśmiechem, zaczęła czynić mu wyrzuty, że tak długo przy tym stole go nie widywała, spojrzał na puste krzesło panny Róży i zapytał:
— Jednej osoby z towarzystwa państwa nie widzę. Może chora?