świeczniki i zgasił w nich mnóstwo świec. Zresztą nieznana artystka nie ukazywała się nigdzie, o nic się nie starała, nie jednała nikogo. Wszystko uczynił i przygotował dla niej wicehrabia. Zdawać się mogło, że pragnął najdrobniejsze pyłki z drogi jej zmiatać, a zaścielać ją różami: więc musiało być, w jej urodzie lub głosie coś niezwykle ponętnego. Uwielbienie Raula de Boisgomay było dla nowej gwiazdy reklamą potężniejszą nad świetne, lecz jeszcze nieliczne jej powodzenia. Idźmy posłyszeć ją, a więcej jeszcze zobaczyć. Przyszli, a raczej przyjechali w wielkim komplecie, sala wypełniła się po brzegi frakami, mundurami, najpiękniejszemi w świecie sukniami kobiecemi, orderami u fraków i mundurów, brylantami u sukni i włosów, twarzami, których spojrzenia i uśmiechy, porozumiewając się z sobą, objawiały trochę ciekawości a więcej niedowierzania. Ludzie ci tyle widzieli, słyszeli i doznali rzeczy zachwycających, że o każdej nowo spotkanej wątpili, aby zachwycić ich mogła.
Powódź światła oblewa tłum, napełniający liczne rzędy krzeseł; drogie kamienie migocą jak rozsypane po tłumie okruchy rozbitej tęczy; rozmowy, zcicha szemrzą, jedwabie szeleszczą, gdzieniegdzie wachlarze powiewają, bo już zaczyna stawać się gorąco. Estrada jeszcze pusta i uwaga powszechna zwrócona jest na pierwszy rząd krzeseł. To nic, że zasiedli w nim dwaj książęta krwi cesarskiej i jedna arcyksiężna, bo silniejszym niż oni magnesem pociąga dziś oczy ludzkie wicehrabina de Boisgomay, żona Raula, zwanego le volage. Zrazu we wszystkich myślach i na wielu ustach znajdowały
Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.2.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.