Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.2.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy posłuszne wezwaniu, wpierw niż do całego świata jutro to przybyć miało do niej? Ktoś zlekka zapukał do drzwi. Jak ze snu obudzona, zawołała:
Entrez!
I wnet bukiet goździków wypadł z jej rąk, które osunęły się wzdłuż sukni pod uderzeniem, nie wiedziała sama z radości, czy z trwogi. Krzyknęła nie wiedząc także, z radości czy z gniewu.
Vicomte!
U drzwi, zcicha otworzonych i zamkniętych w postawie nieśmiałej i o przebaczenie błagającej stał wicehrabia. Anja Lind doświadczyła zrazu radości bezbrzeżnej, z której przecież dobyły się wnet zawstydzenie i gniew. Lecz Raul nieprzezwyciężony miał wprawne oko, radość dojrzał, a że inne uczucia pokonać zdoła, nie wątpił. Szybko podbiegł i po wiele razy, powtarzając; „Przebacz! przebacz“! — ruchem pełnym czci, a z wejrzeniem pełnem pieszczoty, rękę jej ujął.
— Przebacz — powtórzył — byłbym umarł, gdybym cię dziś jeszcze nie zobaczył...
Odwracała od niego twarz spłonioną i zachmurzoną.
— Gniewasz się! O, dziecko! Alboż znasz serca męzkie i to co nam odbiera wolę i pamięć o wszystkiem... Byłaś dziś tak uwielbianą. Może kto inny... Możebyś oczy do snu zamknęła z myślą... o kim innym!... Uśmiechasz się! Byłożby to niepodobnem? Oh, mon astre! ma reine bien aimée!
Uśmiech wybiegł jej na usta, czoło rozchmu-