Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.2.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.




Hałas grubych rozmów, śmiechów, sprzeczek; tłum koni, przez różnych ludzi za uzdy trzymanych i bydła, któremu na szyje powrozy zarzucają; tłum chłopów, żydów, zagrodowców, szary, siermiężny, chęcią zysku rozgrzany, rozgadany, rozmachany, oczami z pod zmiętych czapek połyskujący. Wśród tłumu, przed rozwartemi wrotami stodoły, stajen, obór, na podścielisku słomy brudnej i zmiętej — kocz stary, kabryolet jeszcze nowy i ładny, parę bryczek, wozy, z których na jednym błękitno pomalowana młocarnia, na innych pługi z pobłyskującemi lemieszami, brony zębami do góry obrócone, splątane nogi, od stołów i stołków, grube, czerwone szafy, nadwyrężone albo i połamane, bezimienne i bezkształtne sprzęty, narzędzia, graty, rupiecie. To wszystko na wielkim, gładkim dziedzińcu, z którego strony jednej stoi wysoka gęstwina drzew, prawie pozbawionych liści, z, drugiej, za sztachetami, tu i owdzie rozwalonemi,