Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.2.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

godzina, pełna białawych i czarnych widm grobowców i krzyży, napełnia się jeszcze szeptem, w który babunia wsłuchuje się pilnie, gdy z oczu jej na suknię czarną pada tyle kropli gorących, ile słów dokoła jej białego czepca wyszeptuje przeszłość.
Wtem — skrzyp! drzwi otwierają się powoli i głosik dziecinny zapytuje:
— Czy babunia śpi?
— Nie śpię, kocię najdroższe, nie śpię! a co tam takiego?
— Nic, ja tak sobie... psysedlem do babuni... — I już jest na jej kolanach. Zapaliłaby lampę, ale tak mocno oplótł ją ramionami, że poruszyć się jej nie daje. Po co lampa? I pociemku można całować babunię to w jeden policzek, to w drugi, przygładzać jej włosy nad czołem i głosikiem cieniutkim prosić:
— Babuniu, wielse!
Bo była to namiętność tego malca: uczyć się z ust babuni wszystkiego, co tylko ona sama na pamięć umiała.
Więc rozpoczyna się duet:

— A czy znasz ty, bracie młody,
Twoje ziemie, twoje wody?

— A czy znasz ty, blacie młody,
Twoje ziemie, twoje wody?

Za jej głosem łagodnym srebrny głosik dziecinny powtarza rymy, strofy. Widma grobowców